32. Wrocław Maraton 2014 – mój pierwszy maraton (3:31:55)
14 września 2014r.
Koszmarnie gorąco, ostre słońce prażące przez cały bieg. Na starcie wiele osób zastanawiało się, czy bieg aby na pewno się odbędzie. Ruszamy. Krzysiek i ja biegniemy razem. Gdy jesteśmy na ul. Kochanowskiego widzimy po drugiej stronie tych najlepszy, którzy już nawrócili na agrafce. Wyglądają jakby biegli trening, a rzeczywistości „lecą” 20km/h. Ufff. Ja mam pas z piciem, Krzysiek nie, więc on zbiega na punkty nawadniania a ja utrzymuje tempo – tak się umówiliśmy. Staramy się trzymać optymalnej linii biegu, ale ze względu na dużą liczbę biegaczy jest to czasem trudne. Poza tym jak się tylko da staramy się biec w cieniu. Chwile, kiedy biegniemy pod wiaduktami, w cieniu drzew i budynków bezcenne. Spiekota straszna. Współpraca idzie nam jak z nut, ale na ul. Grabiszyńskiej rozdzielamy się. Utrzymuję swoje tempo. Długie odcinki prostej nie wpływają na mnie pozytywnie :(. Obawiam się kostki, która czeka nas na Ostrowie Tumskim przy Katedrze i w rynku. O ile na tej pierwszej przyspieszyłem do 4:30 to na tej drugiej przeżywałem katusze. Od 38km miałem kryzys, z którym walczę do samego końca. Niestety nie udaje się skończyć w czasie 3:30:00. Zabrakło prawie dwóch minut, ale mimo wszystko jestem szczęśliwy, że w ogóle udało się ukończyć. Jak na debiut i tą koszmarną dla biegacza pogodę poszło świetnie.
Krzysiek: 3:46:49
Ja: 3:31:55
wspaniale, że przebiegłeś! gratulacje 🙂 z kazdym kolejnmy bedzie lepiej 🙂 trzymam kciuki
gratki, gratki! 🙂 jestem fanką pko maratonu
ja tez. kibicuje zawsze tym odwaznym 😉